No i czas na kolejną refleksję w związku z działaniami m.in. GAG 😊

Agnieszka Kołodziejczak, olej na papierze

GAG zrobiła kawał dobrej roboty. Przetarliśmy szlaki. Zrobiliśmy więcej niż na początku myśleliśmy.

Ale jeszcze jest dużo do zrobienia. To praca bez takiego końca. Ale szlaki zostały wytyczone.

I przede wszystkim chcę podkreślić fakt, że byliśmy partnerami we współpracy z osobami słyszącymi, które chciały nam pomóc i wesprzeć nasze działania. Partnerstwo to słowo-klucz.

Bycie partnerem we współpracy. Drugim słowem – kluczem jest współpraca.

Tak, współpraca.

Ponad podziałami, ponad prywatnymi konfliktami, animozjami itp. (to jest bardzo ludzkie).
To słowa z poprzedniej notki.

No ale te rzeczy są czysto ludzkie. I dziś rozumiem dlaczego chcę współpracować z wybranymi osobami. Bo wiem, że oni zrobią wiele rzeczy na dobrym poziomie. Nie będą „plotkować” o mnie samej, wykorzystywać mnie do czarnej roboty. I przejdziemy do porządku dziennego nad okresowymi

Fakt, w wielu przypadkach może to wyglądać na TWA czyli towarzystwo wzajemnej adoracji. Ale tak naprawdę w wielu przypadkach kryje się coś więcej niż zwykła znajomość. Czasem jest tak, że te osoby są sprawdzone, wiadomo jak z nimi się współpracuje. Że nie niosą negatywnej energii powodującej, że człowiek się dołuje. No i wzajemne wsparcie. Podtrzymywanie na duchu, kiedy okresowo jest trudniej w życiu, ma się chwilowe kłopoty itp.
Faktycznie coś w tym jest.

Ja pracowałam w różnych zespołach, stowarzyszeniach, grupach. Z biegiem czasu w wielu przypadkach okazywało się, że stworzenie naprawdę dobrego zespołu było wielkim wyzwaniem. Bo tak naprawdę wcale nie tak dużo ludzi ma poczucie odpowiedzialności i potrafi zakasać rękawy i porządnie popracować. I nie jest to harowanie, bo muszę. I trzeba pracować i się rozwijać! I także współpracować! A z tym to jest niestety kiepsko w środowisku. A środowisko jest małe, nie jest duże jak w Stanach Zjednoczonych. Nas nie stać na to, by wykluczać się wzajemnie.

No ale zespół trzeba sobie jednak wypracować albo też wpasować się w określoną grupę, która potrafi ze sobą współpracować i umieć wspierać się wzajemnie. Oczywiście zachowując rozsądne wyważenie życia zawodowego z życiem prywatnym. Chodzi przede wszystkim o wzajemne wsparcie, wzajemny szacunek i uśmiech. Oraz pozytywną energię (jednak typowo polskie narzekanie męczy).

Oczywiście istnieje jeszcze takie TWA w sensie mocno negatywnym – towarzystwo wzajemnej adoracji, które będzie się siebie trzymało z różnych względów, ale nic efektywnego w sensie energii i współpracy nie wychodzi. Takie TWA ślepo wpatrzone w siebie i bezkrytycznie podchodzące do wielu spraw. Jak się pojawia krytyka to zaczyna być gorzej, bo przecież bycie w tej TWA nie polega na konstruktywnej krytyce. Konstruktywna krytyka to przecież brak wsparcia…(zonk). Nie, to nie jest żaden brak wsparcia. Konstruktywna krytyka jest świetnym wsparciem, pomaga się otrząsnąć i oprzytomnieć.

Ja ostatnio dostałam porządny konstruktywny opierdul od jednej osoby przerażonej moją chwilową chaotycznością wynikającą z tego, co się ostatnio działo u mnie pod względem zawodowym. Pomogło. To było bardzo fajne konkretne wsparcie przywracające mnie do pionu. A nie jest to łatwe, bo jestem uparty charakterek z wyrobioną intuicją.
I takie wsparcie jest bezcenne.

Znam wielu ludzi, którzy tkwią w tzw. TWA, bo wypada, bo złudzenie przynależności do grupy. W końcu człowiek jest osobnikiem społecznym i potrzebuje jakiejś grupy, do której może wejść i mieć poczucie przynależności. Ale takie złudzenie przynależności nic nie daje.

Bo nie ma więzi, nie ma empatii itp.

Ale to wybór tych ludzi ze względu na określone korzyści, ukrytą rywalizację, podniesienie swego statusu i tak dalej i tak dalej. Byleby polajkować, podopisywać w cv przynależność, pochwalić się itp.

No takie czasy dzisiaj😊