No i czas na retrospektywę w związku z działaniami m.in. GAG 😊

Tak jak pisałam wcześniej, deaf.pl, konferencje, spotkania zrodziły bardzo wiele pozytywnego w ostatniej dekadzie w środowisku głuchych. Ale zrodziły także animozje coraz większe. Coraz większe podziały, coraz większe patrzenie na swój własny nos a nie na otoczenie. Takie czasy dziś. Wystarczy byle konflikt prywatny i już człowiek może się czuć wyizolowany z dotychczasowej grupy.

Wystawa GAG w Filharmonii Opolskiej

Nie pojechałam na kolejne konferencje z racji tego, że brak czasu, zupełnie inne wyzwania życiowe, które miałam i trzeba było się z nimi zmierzyć. Prowadzenie stowarzyszenia i utrzymania go przez niemal 3 lata kosztowało mnie sporo. Dało jednak bardzo potrzebną wiedzę i doświadczenie, które dzisiaj się okazuje być bezcenne. Prowadzenie stowarzyszenia nie jest łatwe: pisanie, realizowanie i rozliczanie projektów, realizowanie przelewów, układanie budżetu itp. itp. Ale i świadomie nie chciałam. Wolałam na jakiś czas odejść.

W idealnym dla mnie momencie przyszedł pomysł założenia Grupy Artystów Głuchych. Ta grupa nie powstała jako stowarzyszenie rejestrowe. Powstała ona jako wyraz tęsknoty za latami plenerowymi i poczuciem wspólnoty. Ale ona również nie powstała wyłącznie dla Głuchych przez duże G. Mimo, że w nazwie ma „Głuchych”. Ona miała być dla wszystkich tworzących aktywnych głuchych migających i niemigających. Na początku nikomu się nie śniła edukacja artystyczna w migowym.

Chcieliśmy po prostu organizować plenery i wystawy. I poczuć wspólnotę działań. I to się udało. Nie przypuszczaliśmy, że efektem ubocznym będzie to, że staniemy się pionierami w Polsce. Że to właśnie GAG torowała drogę głuchym do instytucji kulturalnych.

Dzisiaj? Wielu naszych byłych i obecnych członków pracuje w instytucjach kulturalnych, oswaja społeczeństwo i pracowników placówek kulturalnych z potrzebami osób głuchych. Doszły do tego działania Fundacji Kultury bez barier. Oczywiście muszę podkreślić tu osobę Pauliny Celińskiej koordynatorki dostępności z Zachęty.

I to jest właśnie uboczne skuteczne działanie. Tylko my to sami wypracowaliśmy. Nie czekaliśmy na mannę z nieba. Pasja GAG często była opłacana z własnej kieszeni, ale my na to nie grymasiliśmy. Po prostu robiliśmy wystawy na dobrym poziomie, stronę GAG na dobrym poziomie. Bo dziś jakość jest wyznacznikiem profesjonalizmu. Ale to była pasja. Później okazało się, że dała ona również pracę.

Oczywiście działalność GAG spotykała się z hejterstwem, niechęcią i mówieniem, że nie należymy do Kultury Głuchych, bo nie malujemy np. uszu, rąk itp., bo członkami GAG są niemigający itp. (mimo, że byłam oddalona od środowiska, to wiele informacji otrzymywałam i słyszałam). GAG nie miała takich ambicji dosięgania literki G. Ta duża G nas nie interesowała. To hejterstwo nas nie tykało i nie tyka, bo większość z nas jest indywidualistami i odpornymi na wszelkie takie gadanie.

Ja jestem bardzo dumna, że byłam współzałożycielem GAG i mogłam dołożyć swoją cegiełkę do tego pionierstwa poprzez uparte dbanie o jakość i profesjonalizm działań. Jestem dumna z tego, że wokół siebie mam fantastycznych ludzi, którym się chce coś robić. GAG również zrobiła jedną bardzo ważną rzecz: przełamała strach wobec głuchych artystów i w ogóle wobec głuchych. To oni teraz są edukatorami artystycznymi, pracownikami instytucji kulturalnych. Ja podkreślam znaczenie GAG, ze względu na to, że GAG to zespół. Zespół fantastycznych osobowości. Dzisiaj one są edukatorami artystycznymi. Oczywiście można się przyczepić do tego, że za mało artystyczności działań. Ale tak naprawdę to brak edukacji artystycznej to powoduje. Ktoś jednak to musi zrobić.

Da się? Da, tylko trzeba być konsekwentnym, działać i być cierpliwym. I trzeba pracować i się rozwijać! I także współpracować! A z tym to jest niestety kiepsko w środowisku. A środowisko jest małe, nie jest duże jak w Stanach Zjednoczonych. Nas nie stać na to, by wykluczać się wzajemnie.

Manna z nieba nie spadnie, jak się będzie leżało na kanapie i pisało w internetach, jakie to społeczeństwo jest be, bo dyskryminuje głuchych. I nie słuchać hejterstwa.

Niestety trzeba zakasać rękawy i się brać do pracy. Tak jak pisałam wcześniej, ja jestem przyzwyczajona do pracy i rozwijania się. I ciągłego przełamywania barier. Czasem bym chciała, żeby manna mi spadała z nieba przecudownie. Leżeć na kanapie, postawić miskę i patrzeć jak pieniążki zlatują do tej miski z nieba. I być pieszczoną, karmioną itp. jak pewne pieski, którymi się opiekuję i rozpieszczam😊

GAG zrobiła kawał dobrej roboty. Przetarliśmy szlaki. Zrobiliśmy więcej niż na początku myśleliśmy.

Ale jeszcze jest dużo do zrobienia. To praca bez takiego końca. Ale szlaki zostały wytyczone.

I przede wszystkim chcę podkreślić fakt, że byliśmy partnerami we współpracy z osobami słyszącymi, które chciały nam pomóc i wesprzeć nasze działania. Partnerstwo to słowo-klucz. Bycie partnerem we współpracy. Drugim słowem – kluczem jest współpraca.

Tak, współpraca.

Ponad podziałami, ponad prywatnymi konfliktami, animozjami itp. (to jest bardzo ludzkie).

Plakat z wystawy GAG podczas Fotofestiwalu w Łodzi