To pytanie przewijało się kilkanaście lat temu w trakcie końcowego okresu studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Kilka odpowiedzi autorskich na to pytanie doprowadziło do napisania pracy magisterskiej.
Po latach odkopałam z archiwum te teksty, które będą prezentowane na blogu w ciągu najbliższego miesiąca. W tych tekstach procesu twórczy i wypowiedź autorska były najbardziej inspirujące.
Zaczynam tę swoistą retrospektywę od wypowiedzi Adriany Zych-Błaszczyk.
Wita mnie młoda dziewczyna i zaprasza do środka. Prace leżą rozłożone po całym pokoju, a ja dostrzegam ich odmienność od dotychczas spotykanych przeze mnie prac z papieru ręcznie czerpanego. Dostrzegam ich bogatą fakturę, głęboki kolor, kompozycję w postaci rytmów i wyczuwam, że prace są robione przez artystkę o duszy malarki.
– Skąd właśnie papier ręcznie czerpany? – pada moje pierwsze pytanie.
Adriana zaczyna wyjaśniać, że przygoda z papierem zaczęła się od jakiegoś kursu na łódzkiej uczelni.
– W zasadzie była to metoda uzyskiwania efektu pejzaży w papierze – mówi.
Po pracach można poznać, że wrażenie i inspiracje są czerpane z klimatów meksykańskich, ponieważ Adriana Zych w latach 1994-97 kierowała Centrum Tkaniny przy Instytucie Kultury w Zacatecas w Meksyku.
Słucham dalszych słów:
– W Meksyku papier ręcznie czerpany w języku azteckim to amatl. Wszystkie papiery są robione na bazie włókna rozgotowywanego przez bardzo długi czas bez tzw. przyspieszaczy typu soda kaustyczna. Musiałam zaprzestać robienia papieru z bambusa, ponieważ to się gotuje przez cały tydzień ze względu na dużą twardość włókna. Kukurydza była tym środkiem najbardziej dla mnie dostępnym. Próbowałam później robić papiery z innych włókien np. z eukaliptusa, ale zostałam przy kukurydzy – opowiada Adriana.
Oglądam slajdy i zdjęcia prac robionych na bazie kukurydzy, które zostały między innymi pokazane na wystawie w Muzeum Przemysłu w Opatówku wraz z pracami innego meksykańskiego artysty Padilli w roku 1995.
Słucham i nagle słyszę :
– W Muzeum (Papiernictwa) w Dusznikach mają oryginalne tapy.
– A co to takiego te tapy ? – pytam nieco zaskoczona.
Adriana wyjaśnia, że w Meksyku, robiąc papier ubija się go ręcznie tłukiem (np. kamieniem lawy wulkanicznej dopasowanym wielkością do dłoni ludzkiej). Jest on idealny do ubijania papieru ze względu na swoją trwałość i twardość. Tapa jest to późniejszy meksykański amatl, czyli papier robiony z ubitych tłukiem pasm łyka usuniętego z kory, a zawierającego oczyszczone włókna celulozowe. Tego typu papier można samemu robić w domu. Potrzebna jest tylko jakaś deska, na której ubija się włókna roślin, z których robiony jest papier.
– Jak ten papier jest barwiony? – pada następne moje pytanie.
– Jeżeli barwię, to barwię pulpę papierową, nie gotowy papier. Również na takim gotowym papierze maluję – uśmiecha się artystka.
Oglądam slajdy i widzę, że prace Adriany Zych przepełnione są fascynacją kolorem. Kolory są mocne, ciepłe i nasycone.
W pracach można od razu dostrzec rytmy i podziały bądź w pionie bądź w poziomie. Faktura i chropowatość papieru tym bardziej ujawnia jego materialność. Niektóre z papierów robionych są cięte na pasy i ubijane z włóknami papieru, aby powstały widoczne rytmy i układy przypominające plątaninę linii, formy rysunkowe
Można zauważyć zdyscyplinowanie podziałów, odczuć wrażenie kresek wtopionych w tło.
Każde z tych papierów może przywołać na myśl mgliste wspomnienie jakiegoś zdarzenia, czegoś, co przelotnie nas poruszyło, ale wystarczająco silnie utkwiło w naszej podświadomości. Trudno powiedzieć, może to niewielki fragment jakiegoś marzenia, którym każdy chyba człowiek się kieruje w swym życiu.
Z całą pewnością dzisiejsza sztuka nie dąży do zobrazowania Absolutu, ale próbuje wychwycić coś ulotnego , nietrwałego lecz na tyle istotnego, by dało się to ująć mniej lub bardziej trwale w formę plastyczną.