Przedświąteczne sposoby na załatwienie prezentowego szału

Jak zawsze co roku zbliżają się święta Bożego Narodzenia.. Jednym słowem czas wariacji.

Winter is coming – motto z serialu „Gra o tron”, mat. internetowe

Jak byłam młodsza i mieszkałam z rodzicami to oznaką zbliżających się świąt była panika mojej mamy odnośnie sprzątania całej chałupy. Okna, podłogi, kanapy, jednym słowem wszystko, co się dało wytrzeć ścierką i wypucować na amenta (powiedzenie ściągnięte z bloga na FB profil Kociosmędek). Oczywiście bez potrzeby wylewania oleju na podłogę (jeden z ostatnich wpisów Kociosmędka).

Mama pochodzi z pokolenia, które było uczone, że wielkie przedświąteczne sprzątanie jest musem. Musi być i już. To tradycja, przecież kolacja wigilijna nie może się odbyć w brudnym pomieszczeniu (notabene, które i tak było sprzątane prawie co tydzień). Ja się na szczęście z tego wyłamałam,😊 ale nie wiem czy moja mama jest taka z tego powodu szczęśliwa. Niedawno na FB jedna z moich znajomych wykrzyknęła na profilu swojej mamy: nawracasz się! (w kontekście, że mama zastanawiała się od dwóch godzin czy robić jedną czynność domową). Na moje wołanie: pomóżcie mi nawrócić moją mamę, odpowiedź mamy mojej znajomej była taka: Nic z tego , to jest choroba nieodwracalna, raz można się zatrzymać, ale potem duuużo trzeba nadrobić, więc lepiej robić to systematycznie , bez zaległości.

No i niestety porzuciłam nadzieje, że mama się da nawrócić. 😊

Kolejny nieodłączny element to shopping (niezwykle szerokie w znaczeniu angielskie słówko oznaczające zakupy). W zakupach mieści się wszystko: desperacja, bieg godny Bolta do sklepów, kawa (ostatnio co roku z Cafe IKEA), wchodzenie do rozmaitych sklepów i myślenia na głos. I szturchanie po łokciach z szeptem: a może chcesz tę czapkę? No weź coś wybierz – chcę mieć z głowy te prezenty już dziś. W odpowiedzi słychać wymowne: Jezu, odwal się, daj mi wybrać i się zastanowić (Jezus zawsze się wtedy pojawia i staje się adresatem bezradnych modlitw wobec rosnącego szału zakupowego).

Shopping się skończył w tym roku – na szczęście tylko jeden dzień wystarczył.

Na koniec prezentuję sposoby/patenty na szybkie zakończenie tego szału prezentowego:

  1. Już planować od listopada
  2. Najpóźniej zakupy zakończyć na początku grudnia
  3. Gnać do sklepów o 9 rano i czekać w pustym jeszcze holu galerii handlowej, bo przecież sklep czynny dopiero od godziny 10. Ale na szczęście IKEA pozwala oglądać ekspozycje meblowe już od godziny 9 i czas nie jest mimo wszystko stracony
  4. Oglądać zegarki i biżuterię w sklepie Kruka wraz ze stwierdzeniem, że jednak na to nas nie stać, ale w końcu można oglądać i lizać cukierka przez szybę
  5. Wiać ze sklepów najpóźniej około godziny 15, bo się wtedy zaczyna wielki przemiał sklepowy i napierający zewsząd hałas z szumem.
  6. Kupować praktyczne rzeczy: majtki i skarpetki są zawsze na czasie, na tyłek i na nogi trzeba jednak coś zakładać. W końcu zima idzie (winter is coming).