Gorący temat ostatnich tygodni na FB to temat werdyktu jury konkursu artystycznego Bielska Jesień 2017. Główną nagrodę zdobył Sebastian Krok za serię prac realizowanych na prześcieradłach rozciągniętych na deskach w nietypowym kształcie. Sedno całego sporu tkwi w tym, że te prace są odzwierciedleniem zdjęć z Internetu.
Jedna z wypowiedzi:
Generalnie fajnie że wogóle odpisali i że zrobiła to sama dyrektorka BJ. W większości przypadków zarzuty/pytania, zostają ignorowane. Natomiast kwestia prawa autorskiego i wykorzystywania ogólnie dostępnych zdjęć z internetu, jest nadal dość frapująca i niejasna. Z jednej strony, fakt że w P.A jest wzmianka o tym że przetworzone przez artystę zdjęcie (czy w przypadku muzyków mix utworu), stanowi już nową jakość artystyczną. Jest czymś nowym i twórczym. (Gdyby to była sama kradzież zdjęcia i podpisanie się pod nim, byłoby złamaniem prawa.) Natomiast z drugiej strony mamy stosunkowo niedawno, przegrany proces Tuymansa, (który zajmuje o wiele, wiele ważniejszą pozycję w świecie sztuki niż „jakiś tam” Krok) a jego praca (obraz) również była kopią zdjęcia fotoreporterki „przerobioną” na typowy dla Tuymansa styl…
Druga z wypowiedzi:
Czyli jak ściągnę zdjęcie, wrzucę filtr w fotoszopie, pokręcę suwakami i dam do druku, i dalej będę powielać obraz, np na koszulkach czy coś, to jest ok? Rozumiem, że z Twojej fotografii na fb też mogę zrobić co chcę, np logotyp korków analnych, i przejdziesz koło tego obojętnie?
Trzecia z wypowiedzi:
Trzeba tam być i to czuć .Dziwna ta odpowiedz jest jak dla mnie, kiedyś mojemu koledze zadano pytanie ,dlaczego namalował wygłodzone ,chude postacie z 2 wojny ,skoro tego nie przeżył
Prawo autorskie miesza się z etyką i stopniem prawdziwego zaangażowania się w sprawy społeczne. Czy to jest już naśladownictwo czy jednak artystyczne „pokręcenie suwakami” lub pędzlem? Nie od dziś wiadomo, że sztuka czerpie inspiracje garściami ze zdjęć. Zdjęcia są świetnym materiałem zwłaszcza, że nie trzeba wychodzić z domu i brać udział np. w wojnie syryjskiej. Co do prześcieradeł, używałam je na studiach, by zaoszczędzić na kosztach i okazuje się, że już wtedy byłam mocno ekologiczna i w duchu zero waste.
Nie biorę udziału w takich konkursach, wystawach – być może na tym tracę. Chodzi o to, że nie tworzę trendy malarstwa. Tworzę małe prace, własne, intymne. One nie są i raczej nie będą chodliwe na rynku. Zawsze wolałam małe formy. Też korzystam ze zdjęć w sensie wybrania fragmentu jakiegoś z tematu, który krąży wokół mnie. Nie maluję zaangażowanych społecznie prac – nie jestem w tym szczera, bo nie jestem zaangażowana społecznie. Cenię twórczość Marty Frej (notabene w zbliżonym czasie studiowałyśmy na tej samej uczelni), bo wyraża zaangażowanie kobiece i komentuje polską rzeczywistość jako ona, Marta Frej, zaangażowana feministka i kobieta. Mam nadzieję, że przy tym jest szczerze zaangażowana. Do mnie bardziej przemawia „tzw. energia podświadoma” prac malarskich. To „coś”. Zdecydowanie wolałabym obejrzeć na żywo słynne kropki Yaoji Kusamy. Bo te kropki są szczerze, są jej własne i są tzw. obsesją jej mózgu i działania artystycznego.
Być może nie mam ambicji dopasowywania się do trendów. Czy to dobrze czy źle.. nie mnie to oceniać.
Więcej o zamieszaniu z tegoroczną Bielską Jesienią: