Czasem warto mieć empatię i inne doświadczenia

Przedwczoraj miałam okazję wpaść do dawno nieodwiedzanego szpitala im. Norberta Barlickiego zobaczyć się z mymi dawnymi współpracowniczkami w koordynowanym przez mnie projekcie „Asystent pacjenta seniora” w ubiegłym roku przez okres wakacyjny.

Z pozoru ta okresowa praca nie pasowała do mojej osobowości artystycznej. Ale pasowała pod kątem działań społecznych i tworzenia czegoś fajnego. Tworzenia zespołu w nowatorskim projekcie na terenie Łodzi.

W tym wszystkim najciekawsza była rekrutacja osób do projektu. Miały to być osoby z orzeczoną niepełnosprawnością. Dzisiaj rynek pracy desperacko poszukuje takich osób ze względu na dość dobre dofinansowania do zatrudnienia takich osób. Mimo wszystkich zalet okazuje się, że nie każdy jest w stanie pracować i nie każdy nawet chce.

Praca jako asystent pacjenta seniora jest wbrew pozorom trudna, bo trzeba mieć w sobie minimum empatii i umiejętności obserwacji drugiego człowieka, oraz cierpliwość i uśmiech na twarzy. Rekrutacja pokazała bardzo wiele i scenki odgrywane przez rekrutujących stały się nieoczekiwanie świetnym materiałem do obserwacji przyszłych pracowników i ich reakcji. Bardzo wielu ludzi nie umie przyjąć spokojnie krytyki bądź nie umie reagować spokojnie w sytuacjach stresujących. Pomoc osobom starszych tego wymaga, ponieważ trzeba przede wszystkim z uśmiechem podejść do starszej osoby i się zapytać czy potrzebuje pomocy.

I wiele osób niepełnosprawnych nie umie pracować ani nawet nie rozumie jak wielką wartością jest sama praca. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że często właśnie matki przychodzą z dziećmi niepełnosprawnymi (mającymi często i nawet ponad 30 lat!) i próbują projektować im życie i podejmować za nich decyzje. Normalnie załamka. Sytuacja wzięta z życia: młody człowiek przychodzi na rekrutację i po dłuższej rozmowie jest proszony o numer telefonu. A on mówi: to ja zadzwonię do mamy i ona mi poda bo nie wiem jaki mam numer. Normalnie zonk miałam na twarzy.

Zresztą to jest temat na oddzielny wpis, bo bardzo dużo takich sytuacji teraz obserwuję. I nie tylko osoby niepełnosprawne. Swego czasu rozmawiałam z byłą moją profesorką z Akademii Sztuk Pięknych obecnie panią Rektor ASP i w pewnym momencie się zapytałam: czy jest jakaś różnica między moim pokoleniem studenckim a obecnymi studentami? I słyszę taką to odpowiedź: dzisiejsi studenci są słabsi psychicznie, nie radzą sobie z natłokiem egzaminów, presją, stresem itp. Wasze pokolenie było silne, umiało sobie radzić i potrafiło sporo zrobić.

Czyli jednak to ma dużo wspólnego z dzisiejszymi czasami pełnymi natłoku i chaosu informacji oraz być może tzw. bezstresowym wychowaniem.

Z artykułu w łódzkiej „Gazecie Wyborczej”:

Asystenci udzielają informacji, pomagają wypełniać formularze oraz ułatwiają trafienie do gabinetów. Żeby łatwiej można było ich zidentyfikować, mają specjalne uniformy z napisem „W czym mogę pomóc?”.
W czym jeszcze mogą pomóc asystenci w łódzkim szpitalu? Często objaśniają, jak obsłużyć automat służący do drukowania numerków i gdzie potem z nim pójść. Objaśniają, jak dojść do konkretnego oddziału czy lekarza. Wspierają pacjentów bardziej schorowanych w przemieszczaniu się, przeniesieniu cięższych rzeczy. Objaśniają, jak wypełnić dokumenty lub wręcz sami je wypisują. Jak podkreśla jeden z asystentów, wielu pacjentów potrzebuje wsparcia, ale nie potrafią o nie poprosić. Gdy ktoś ją oferuje, chętnie z niej korzystają. Według dyrektora pacjenci otoczeni opieką nabierają również większego zaufania do personelu medycznego i odczuwają niższy poziom stresu, frustracji.
Do dziś w szafce mam dwa uniformy asystenta pacjenta seniora i budzą one we uśmiech i poczucie satysfakcji, że jednak jakąś cegiełkę do tego przyłożyłam.

Więcej info w tym linku: [tutaj]