Pracoholizm mający sens – refleksje z okazji poniedziałku

Zdaję sobie sprawę z tego, że od jakiegoś czasu jestem kosmitką dla wielu osób z otoczenia, bo stałam się pracoholikiem i łączę wiele prac w życiu zawodowym oraz robię doktorat. Co niektórzy głośno się zastanawiają, jak ja łączę wszystkie te aktywności. A kiedyś tego nie było. Byłam wielkim leniuchem, potrafiłam dużo spać i nic nie robić😊). Trudno w to uwierzyć teraz, prawda?

Wbrew pozorom wszystkie prace się ze sobą łączą i spinają doktorat. Oraz kluczem jest organizacja czasu i skupienie na danym zadaniu, żeby go zrobić efektywnie, bez straty czasu.

Wiem, coś za coś. np. odpada życie towarzyskie bujne. Ale to nie jest tak, że ja odcięta jestem od ludzi😊

Np. praca w Muzeum Śląskim w Katowicach w charakterze kuratora zewnętrznego wymaga kontaktów z ludźmi. Spotkań online i osobistych w Katowicach i w razie potrzeby w Polsce. Mam to szczęście, że mogę się spotkać z przyjaciółmi (oni też tworzyli historię sztuki i edukacji głuchych w Polsce) i chlapnąć cytrynówkę przy kolacji. Dobra cytrynóweczka to jest to. Urlopy też się udaje wykroić na wyjazdy z przyjaciółmi – tak się udało w 2020 roku. Bez komputera, bez codziennego neta, bez pilnych zadań. Było tylko zwiedzanie i oglądanie ikon oraz relaksacja nad morzem.

Robienie doktoratu wymaga kontaktu z ludźmi i z moją promotorką a także z ludźmi z uczelni w celu robienia pierdół papierologicznych oraz nudnych raportów corocznych do Ministerstwa Edukacji.

Dobrze, że w pracy etatowej siedzę w biurze, gadam z ludźmi i mam psią asystentkę, Bunię- pieska mojej koleżanki. Przychodzi do mnie na fotelik obok co jakiś czas i nieraz mnie zaczepia do zabawy. Piesek jest zasłużony dla Ośrodka – w 2019 roku owinął wokół ogonka audytorów i raport z audytu Ośrodka wskazał, że piesek wybitnie przyczynia się do dobrej atmosfery na terenie Ośrodka. No i piesek jest rozpieszczany😊. Naczelna kadrowa, animator lokalny, kontroler jakości kuchniowej, kontroler jakości poduszek i foteli, fundraiser kuchenny (ale tu już weszły Gosiowe restrykcje i piesek cierpi heh). Tak się zastanawiam, kto komu robi terapię. Ja psu czy pies mnie😊? Wyszło na to, że wzajemnie się „terapujemy”.

Praca etatowa też ma swoje zalety. Trzeba umieć się dobrze zorganizować i mieć skupienie na danym zadaniu. Taka swoista uważność i koncentracja na danym zadaniu pozwala oszczędzić masę czasu.

To wymaga wielu godzin przy komputerze. Coś za coś.

Twardo trzymam się tego by wykrawać czas na malowanie. Malowanie musi być. Bez tego nie ma szans na reset mojego mózgu od komputera. Wystarczy godzina dziennie i mój mozg odpoczywa przy kolorach i intuicyjnym pociągnięciu pędzlem.