Metoo – too much

Metoo, mat. internetowe

Lubię obserwować takie akcje na portalach społecznościowych. Nagle wysyp i wielka fala postów. Wiem, nie poczuję tego tak, bo nie byłam zgwałcona, nie byłam aż tak molestowana. Ale biorę na poprawkę w tej fali akcji #metoo, że tu chodzi o showbiznes, showbiznes w Hollywood. Presja bycia na topie potrafi zrobić z człeka bydlę. Ale nie uwierzę zmasowanym atakom i zwierzeniom po 30 bodajże latach, że ten ktoś mnie zmolestował i mam traumę. Showbiznes ma swoje reguły, jeżeli chcesz się w nim utrzymać, to czekają ścianki i imprezy. I jeżeli chcesz imprezować bez przerwy, to niestety używki w toku. Bo bez używek się nie da przetrwać. A one zaburzają całość perspektywy. I mogą powodować, że pewne fragmenty z życia są ukryte. Film się urwał po prostu w tych momentach. Brak kasy na przyzwoitym poziomie potrafi zmusić do wielu rzeczy. Nie uwierzę, że te młode siksy nie wiedziały po co idą do hotelowego apartamentu producenta. W końcu to było tajemnicą poliszynela, że ten ktoś tak robi w konkretnym seksualnym celu. No ale pan producent obiecuje rolę filmową, która może być przełomem w karierze. I obie strony wiedziały czym to się je.

Dlaczego nie ma akcji #metoo w przypadku facetów? Na pewno na świecie chodzą takie szefowe jak w tym filmie „Fatalne zauroczenie” wykorzystujące młodych podwładnych do spełniania ich zachcianek dojrzałych kobiet, które z reguły doskonale wiedzą czego chcą w łóżku.

Az strach zwyczajnie się przytulić do kumpla w odruchu sympatii, bo za 20 lat mogę usłyszeć: ej, byłem przez ciebie molestowany, mam traumę.

W tym wszystkim to jest intrygujące, że tak naprawdę nie poznamy żadnej absolutnej prawdy. „Prawda” jest widoczna z 1 punktu siedzenia. Całej takiej szczerej prawdy to nie ma w takich akcjach. Prawda medialna ma swoje reguły.

I prowadzi do tego, że następuje przesyt i górę bierze niedowierzanie i coraz to większy sceptycyzm oraz budzi się pytanie: co w takim razie jest tu prawdą?