Notka podróżno-urlopowa – Norwegia

Miasto Roldal, fot. Rafał Siciński

No i znowu mnie wywiało do Norwegii na 3 dni. Tym razem w rejon, w którym byłam kiedyś przelotnie. Czyli obrzeża Hardangervidda – płaskowyżu jedno z najpiękniejszych w Europie. Niedaleko znanej atrakcji – Trolltungi – Języka Trolla (rejon miasta Odda). Właściwie to Trolltunga była naszym celem (czwórki podróżników), ale warunki pogodowe zmusiły do zmiany planów i może nawet dobrze. Bo nie wiem czy by się udało przejść te 22 km w górach w ciągu 1 dnia. Zamiast Trolltungi celem stało się wejście na Gaustatoppen 1863m – najwyższy szczyt okręgu Telemark. No i się weszło w koszmarnych warunkach pogodowych – zero widoczności, mgła gęsta jak mleko i na szczycie zlodowacenie. Ale nie ma co. Tak zwany geriatryczny rozwój postępuje, skoro szybciej ode mnie na szczyt wlazły dwa psy, dzieci i mnóstwo ludzi. Zazdrościłam 1 facetowi Norwegowi w samych rajtkach i cienkiej bluzie jego lekkiego chodu a właściwie biegu na szczyt. Nie ta liga niestety. Nie weszłam na sam taras widokowy z powodu warunków pogodowych i silnego wiatru. No i bólu kolana. I zjechałam kolejką Gaustabanen. Ze mną zjechały właśnie te dwa pieski ogłupiałe ze zdobyły szczyt i zostały wywleczone w takie warunki. I od kolejki ok 3km pieszo do parkingu, przy okazji się potaplałam w błocie i pełnym wody wrzosowisku.  Przypomniały mi się czasy biwakowania norweskiego pod schodami policji, na tartaku drzewnym (zbudowałam cudowny domek z palet i dachem była płachta blachy) lub spania pod supermarketem i spotkania się z wyrozumiałymi policjantami, którzy zrozumieli, że studentka nie ma kasy  i że właśnie jedzie z dalekiej północy. Trudno też zapomnieć z przeszłości, że otrzymałam wiele niespodzianek w Norwegii o nic nie prosząc.

Okolice Gaustabanen, fot. Rafał Siciński

Jednak siedzi ta Norwegia we mnie. Az z przyjemnością oglądałam na kempingu telewizję norweską, gdzie dosłownie w każdym programie były napisy. I byłam zachwycona, że rozumiem bardzo dużo i że na marne ta moja nauka wcześniejsza nie poszła. Ta natura tam sprawia, że zwyczajnie umysł się uspokaja.

Wiadomo, że eldorado to nie jest. Życie drogie, wielu Norwegów narzeka na ceny itp. Ludzie też nie są idealni. Zresztą jak wszędzie.

Ale mimo wszystko moje serce jest w Norwegii.

Przykład kościoła typu stavkirke, fot. Rafał Siciński
Okolice Haugesund, fot. Agnieszka Kołodziejczak