Słowo recenzenta jest być może za trudne…

Zbiory biblioteczne Umberto Eco, mat. internetowe.

Niestety w świecie naukowo – krytycznym najczęściej jest tak, że im więcej cytatów i więcej analiz tym mądrzejszy staje się tekst. Tzw. koncepcja „easy to read” (łatwe do przeczytania) nie ma tutaj raczej zastosowania. Świat naukowo- krytyczny kieruje się swoimi prawami. Redagowanie tekstów do katalogów także. Wymyślne recenzje wystaw podobnie. Czytam właśnie esej Umberto Eco i widzę fragment jego wypowiedzi: „bo istotą katalogów dzieł sztuki staje się niejasność”. W przypadku dzieł współczesnych można w zasadzie wszystkim uzasadnić wszystko, nawet teorią matematyczną, zdaniem Eco, można uzasadnić, że sztuka to matematyka. Imaginarium wypowiedzi krytyka lub redaktora katalogu wystawy żyje i ma się dobrze.

Jeżeli na przykład metafizyka wpływu utrzymuje, że wszystko co istnieje, jest niczym innym jak energią, to twierdzenie, że obraz Prosciuttiniego (fikcyjny malarz) jest energią i energię przedstawia, nie stanowi nieprawdy. Jest co najwyżej banalne, lecz taki banał ratuje krytyka, uszczęśliwiając zarazem Prosciuttiniego, właściciela galerii i nabywcę.Cytat z Eco

Święta racja. Biznes galeryjny to biznes, teksty krytyczne to wymóg iluś znaków i wymóg skomplikowania by się mogło wszystko wydawać mądre. I tzw. „mądra” naszpikowana cytatami recenzja lub tekst potrafią sprzedać czyjąś twórczość. Nie ma tu nic „łatwego” do czytania. Pamiętam wymogi na uniwersytecie – naszpikowanie cytatami i rozbudowane analizy. Kółeczko się kręci, bo czyta to wąskie grono. Rzadko się zdarza, by ktoś z tego grona zaistniał szerzej w świadomości społeczeństwa i był poczytny. Jednym z  takich wyjątków był właśnie Umberto Eco włoski filozof i felietonista.

Powstaje pytanie: czy istnieje tu prawda w takich tekstach?

Czy być może prawd jest wiele? Tyle samo ile jest książek? (a swoją drogą ogromna biblioteka Umberto Eco jest moim marzeniem i byłaby ona moim fajnym azylem).

Umberto Eco, mat. internetowe.