Pomiędzy „dwoma światami”

Jestem niesłysząca.

fot. Agnieszka Kołodziejczak

Jestem kimś, kto żyje pomiędzy dwoma światami i próbuje wypracować  własną tożsamość. Świadomie wybrałam tę drogę, ale mimo wszystko bliżej mi do świata Głuchych. Być może dlatego, że nie muszę im niczego wyjaśniać, bo oni maja podobne doświadczenia i odczucia, żyjąc w świecie ciszy.

Od wielu lat, jako ktoś dobrze zrehabilitowany i żyjący w świecie słyszących, ciągle próbuje sobie udowadniać, że potrafię, że jestem w stanie osiągnąć dużo i przekroczyć bariery i tym podobne.

Ten pęd to nie jest do końca wynikiem mej głuchoty, jest także integralnym składnikiem mej osobowości, osobowości twórczej i nie znoszącej stagnacji. Czasem żałuję, że nie potrafię się nauczyć języków obcych słuchowo, ale  moja głuchota nie była dla mnie czymś wstydliwym. Głuchota jest po prostu częścią mnie samej, codziennością mego życia.  Nie słyszę od urodzenia, bardzo dużo dźwięków nie znam, nie wiem, jak one brzmią i wcale za nimi nie tęsknię.

Na podstawie obserwacji środowiska niesłyszących można się pokusić o portret osoby żyjącej miedzy dwoma światami.

Osoby takie są z reguły od dzieciństwa doskonale wyrehabilitowane w mowie i w piśmie. Są w olbrzymiej większości zaaparatowane lub implantowane. Przyczyna utraty słuchu bywa najczęściej choroba przebyta w dzieciństwie, uszkodzenie mechaniczne lub inne niewyjaśnione okoliczności, rzadziej wada genetyczna. Chodziły do szkół masowych, przeważnie obracają się wśród rówieśników słyszących. Na podstawie mych własnych obserwacji, osoby te miały minimalny kontakt ze środowiskiem niesłyszących w dzieciństwie. Często tak się działo za sprawą rodziców(w większości rodziców słyszących lub słabosłyszących), którzy mieli jak najlepsze intencje co do edukacji i wychowania dzieci w świecie, w którym przyjdzie im żyć.  Częste wizyty u logopedy, praca rodziców pozwoliły

na uzyskanie doskonałych efektów w rehabilitacji mowy i pisma. Przechodzą wszystkie szczeble powszechnej edukacji w szkołach masowych. Po zdaniu matury najczęściej wybierają się na studia. Nawiązują często kontakt ze światem niesłyszących w okresie młodości. Po ukończeniu studiów, zaczynają pracować.

Ego-blues, collage, Agnieszka Kołodziejczak.

Maja znajomych, niedużo przyjaciół, spore problemy w związkach osobistych itp. Jak wszędzie, istnieją wyjątki, które są „Głuche kulturowo” albo potrafią się doskonale zaadaptować w świecie słyszących.

Z jednej strony jest świat słyszących, w którym trzeba sobie poradzić w sytuacjach życiowych, bo otacza na co dzień, a z drugiej strony nieco hermetyczny, zamknięty świat społeczności Głuchych.

Osoba żyjąca „pomiędzy” z reguły nie umie sie odnaleźć w żadnym z tych światów.

Wydaje mi się, że całkowicie bez tożsamości społecznej i identyfikacji słabszej lub silniejszej z daną grupa społeczną, człowiek nie może egzystować. Osoba żyjąca pomiędzy dwoma światami, zawsze będzie próbowała, moim zdaniem, wejść do któregoś ze światów lub przynajmniej silniej się związać z jednym z nich. Tożsamość społeczna pozwala w jakimś stopniu określić siebie samego. Całkowite życie pomiędzy dwoma światami nie jest możliwe. Toteż grupa odrzuconych przez oba światy próbuje stworzyć swe własne małe grupy znajomych i przyjaciół.

Oczywiście grupa taka oparta jest tylko na więziach nieformalnych. W mej opinii nie ma tu też niepisanych zasad kulturowych i społecznych, jak w świecie niesłyszących. Identyfikacja społeczna tych grupek nie jest zbyt silna i nie ma solidnej podstawy kulturowej bądź nawet języka. Brak własnego, podobnego języka osłabia siłę identyfikacji. Nacisk jest kładziony intuicyjnie na tzw. „wędrówkę” miedzy dwoma światami. Efekty wędrówek są mniej lub bardziej udane, ale w jakimś stopniu pozwalają kształtować tożsamość jednostkową.

Osobie żyjącej pomiędzy dwoma światami pozostaje właściwie droga rozwoju tożsamości jednostkowej, czyli inaczej mówiąc: bycie głuchym na swój własny sposób.