Status może prysnąć w sekundę – jak łatwo się ocenia nie wiedząc nic

Niepełnosprawni – kolorowanka, mat. internetowe

Czasem czytam wymiany zdań pod profilami lub konkretnego fanpage na FB. No i się trafił lekko mówiąc lekceważący wpis o łódzkich żulach. Bo zmienili lokalizację tego sławnego nieszczęsnego parkletu – ulica Struga owiana sławą mega kiepskiego pomysłu na umieszczenie parkletu*. Zmienili ze Struga na plac Wolności.

I zaczęła się tradycyjna śpiewka o żulach łódzkich, którzy niszczą wsio co popadnie. Sama miałam obok w korytarzu starszego pana pijącego od lat, podpadającego pod kategorię menela łódzkiego ale starej daty – mającego swój kodeks honorowy – nie wyciąganie ręki po 2 zł na jabolka. Pił z nieznanych powodów, ale tak jak ja podejrzewam, pił, bo był nieszczęśliwy w życiu. Sama też w okresie liceum miałam bardzo dobrych znajomych z pogranicza i się świetnie dogadywaliśmy. Typowe bałuckie środowisko honorne i mające swoje zasady. Jeden z nich kilka m-cy temu zmarł. Był młodszy ode mnie o 2 lata. Zapił się. Był nieszczęśliwy z różnych powodów.

Historie są przeróżne. Ale ja akurat nie o tym chciałam dokładnie napisać. Chciałam napisać, jak łatwo można się pomylić w powierzchownej ocenie i jak łatwo ludzie klasyfikują tylko na podstawie pewnych widocznych przesłanek bez prób dowiedzenia się czegoś więcej. I jak łatwo można stracić status przeciętnego obywatela. To nie dotyczy tylko żuli. Dotyczy też niepełnosprawności. A konkretnie bycia na wózku. Otóż miałam w swoim życiu epizod kilku miesięcy jeżdżenia na wózku inwalidzkim. Mój status skurczył się do statusu osoby, którą obdarza się wzrokiem pełnym politowania i poczucia, ze za mną idzie problem dla innych. Nie wyglądałam wtedy korzystnie po wypadku. Całe moje zdrowie się przekręciło o 180 stopni. Nagle poczułam, że się wstydzę prosić o pomoc, że nie znoszę tego wzroku, że utraciłam część niezależności. Trafnie podsumował to swego czasu bardzo dobry przyjaciel mówiąc: wstydzisz się? – jak nie wiedziałam co mam zrobić w autobusie w Warszawie, czy się przypiąć do uchwytu czy nie. Popatrzyłam na niego z wymowną miną, że zgadł moje myśli. Pal cześć utratę niezależności. Ale najbardziej wkurzające były spojrzenia pań ekspedientek w Manufakturze łódzkiej, kiedy lawirowałam z wózkiem miedzy wieszakami i szukałam ubrań. One raczej brały mnie za bardzo ubogą i mogącą coś ukraść osobę kaleką. Wrażenie takie potęgowało to, że mój wózek był wózkiem pożyczonym, starym, już mocno zużytym i odrapanym. Po prostu mi się nie opłacało wypożyczać ekstra wózka, skoro i tak wiedziałam, że za kilka m-cy stanę na nogi o kulach.

Kolorowanka – temat osoby na wózku, mat. internetowe

Ale warto było. Bo poczułam to samo, co czuje ktoś, kto z różnych powodów znalazł się na ulicy i określa się go mianem żula czy menela łódzkiego. Straciłam status obywatelki, stałam się zwyczajnym niechcianym problemem jeżdżącym na wózku, kiepsko wyglądającym i budzącym podejrzenia. Ja nigdy nie należałam do kategorii pięknych lasek typu Miss Polski, a tym bardziej Miss Polski na wózku. I nikt z tych właśnie przesłanek nie wywnioskował niczego więcej. Np. tego, że byłam wtedy w trakcie studiów doktoranckich na Uniwersytecie Łódzkim i studiów na Warszawskiej Szkole Fotografii. Nikt o to nie pytał ani nie analizował. Wystarczył sam pozór i wygląd oraz obszarpany wózek. Nikt nie zadawał pytań, tylko patrzył lekceważąco i nie zastanawiał się nawet nad barierami architektonicznymi w mieście. Miałam podwójny stygmat – stygmat głuchej i kalekiej na wózku. Podwójnie biedna niepełnosprawna…

Dlatego nie znoszę pustoty i pozoru. Te kilka m-cy mnie bardzo dużo nauczyły. Nagle szybciutko dojrzałam. I przestałam być naiwna. Sporo się potem pozmieniało w mym życiu. Ale to była najcenniejsza lekcja życiowa, która rozpoczęła wszystko to co się potem zaczęło dziać i dzieje do dziś.

Na deser podaję link do bloga Klaudii Wojciechowskiej właśnie o temacie żuli, który stał się inspiracją do mojej notki: [Przerwa na kawe – Żul]

*Parklet wedle opisu Fundacji Normalne Miasto Fenomen jest miejscowym poszerzeniem przestrzeni dla pieszych, które wprowadza się przede wszystkim na ulicach zdominowanych przez samochody lub tam, gdzie chodnik jest zbyt wąski. Polega na przekształceniu przestrzeni parkingowej w ludzką, przyjazną pieszym.