Dwa światy w jednej przestrzeni – część trzecia

[bs_well size=”lg”]

W związku z tym przypominam raz jeszcze absurdalną sytuację z Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Piłsudskiego na Gdańskiej w Łodzi. Chciałam wypożyczyć pewną książkę, która była jedynie dostępna w czytelni i wymagała podpisu kierownika, by móc ją wypożyczyć na kilka dni. Wszystko wydawało się być w porządku, dopóki nie doszło do kuriozalnej rozmowy z pracowniczką biblioteki (w starszym wieku). Przytaczam dialog:

Ja: to co mam zrobić?

Pani: to proszę zadzwonić do biblioteki i jak kierownik będzie to podpisze zgodę.

Ja: proszę Pani, jestem osobą niesłyszącą i nie mogę dzwonić przez telefon, jedynie sms lub e-mail.

Pani (z podniesionym głosem): ale przecież Pani mówi! Jak to, nie może Pani dzwonić?

Ja (już  z nerwami na oczywistą głupotę pracowniczki): niestety nie mogę dzwonić, jedynie e-mail lub sms. Są różne głuchoty. To, że mówię, nie oznacza od razu, że mogę dzwonić przez telefon.

A.Kołodziejczak, „Pierwsze kroki zrobione”
www.meok.pl/blog/2017/06/23/pierwsze-kroki-zrobione (dzień dostępu: 25.11.2017)

[/bs_well]
Migawka z Bornholmu, fot. Agnieszka Kołodziejczak

Klasyka sytuacji. Albo wiele sytuacji w których ludzie myślą, że osoby takie jak ja to są obcokrajowcami, bo mają inny akcent. W zasadzie to tego akcentu nie mają bo go nie są w stanie usłyszeć. Także mają nieco inną intonację głosu. Podobno. Tu szerzej się nie wypowiadam, bo się na tym nie znam i nie słyszę swojego głosu, jego barwy i intonacji.

 

Osoby słyszące, które często przebywają z osobami głuchymi, z reguły się szybko uczą jak podejść i jak funkcjonować. Chyba, że zdarza się, że ktoś notorycznie to lekceważy i nawet nie ma chęci zrozumienia sytuacji osoby głuchej. Moja rodzina ma nawyk mówienia wprost do ludzi i starannego układania ust. I majstrowania pilotem w celu ustawienia napisów w TV (czasy ręcznego ustawiania telegazety). Ale to rodzina i oni wiedzą. Moja serdeczna kumpelka słysząca się złapała za głowę, jak sobie uświadomiła, że zaprasza mnie na seans kinowy z jej przyjaciółkami na polski film bez napisów. Ona się tego uczy, uświadamia sobie pewne oczywiste dla mnie sprawy.

Migawka z Bornholmu, fot. Agnieszka Kołodziejczak

To nie jest tak, że osoby słyszące muszą wiedzieć. One czasem z takimi osobami nie mają do czynienia i nie znają tych potrzeb i minimalnych wymagań. Trzeba cały czas to powtarzać, edukować.

Nie ma raczej innego wyjścia. Wiele organizacji działających na rzecz osób głuchych lub w ogólności niepełnosprawnych nieświadomie lub bardziej świadomie dyskryminuje osoby głuche. Oczywista odpowiedź się nasuwa: no nie powinny tak robić. Ale robią. Ludzie są naprawdę różni. I trzeba ciągle edukować i być w miarę możliwości sobą. Wiadomo łatwo powiedzieć a trudniej zrobić.

No ale trzeba próbować. Aż do skutku i ciągle takie działania powtarzać.