Jestem psiara do bólu

Moja mama z Bartkiem, fot. Agnieszka Kołodziejczak

Odkąd pamiętam zawsze w mym domu były psy. Koty już mniej, bo moja rodzina jednak woli psy. Koty maja specyficzną naturę, która nie każdemu pasuje. Chociaż psy też potrafią być piekielnymi indywidualistami. Jak kiedyś suczka Sonia, która po przejściach życiowych znalazła się pod moją opieką i odzyskała swoją indywidualną stronę osobowości. Ale trauma została w postaci strachu przed ludźmi i warczeniem jeśli ktoś chciał ją pogłaskać. Mogła to robić tylko jej ukochana pani czyli ja. W dalszej kolejności moi rodzice. I na tym się kończyła łaska pieska w stosunku do innych. Inni mogli spadać, byli niewidzialni dla psa. No i miała „asystenta” – owczarka Bartka. Wychowała go od szczeniaka i napuszczała na inne psy a sama robiła klasyczne „chodu” z tyłu. Bartek – wielka psia pierdoła z domieszką wilka uszy kładł po sobie „słuchając” swej małej mentorki. Ale oboje bez siebie żyć nie mogli i beze mnie. Pamiętam jak Bartek przepadł i już wszyscy myśleliśmy, że na zawsze. Ale Sonia chodziła z nami i energicznie się pruła (szczekała tak głośno jak nigdy) i po kilkunastu takich spacerach Bartek wypadł z ulicy i pędził z radością do nas. Szczek Soni go utrzymywał i musiał się jakoś wydostać i popędzić na wezwanie swojej psiej mentorki. On sam też ją uratował spod zębów jednej dużej suki, pogryzł ją w odwecie. Innym razem Sonia mnie wołała szczekając, że mam gdzieś iść, nerwowo przebierała łapkami. No to ja się ubrałam i pędzę za prowadzącym psem. A tu się okazało, że Bartek został zamknięty na terenie chłodni i nie mógł się wydostać. Znalazłam szparę w murze i naznosiłam cegły ważące po 20kg, żeby go podsadzić w celu wyskoczenia za mur. Sonia stała koło muru i szczekiem motywowała Bartka do wyjścia.

Psia kooperatywa na kanapie, fot Agnieszka Kołodziejczak

Dlatego od wielu lat mam tego samego sylwestra: z psami lub psem. I to bardzo lubię.

Zuzka nie boi się nocy sylwestrowej, jedynie się zawzięcie kłóci i szczeka. Sonia razem z owczarkiem Bartkiem dostawali wariacji i trzęsionki. Trzeba było się wtedy opiekować i uspokajać bo właziły na mnie i z wywieszonymi ozorami się trzęsły ze strachu.

Ale psiara to znosi. Bo psiara kocha psy bezwarunkowo i bez oczekiwania, że sama otrzyma taką miłość.