Czy walka z wiatrakami ma sens?

Rozmowa z Joanną Rajkowską, 2001 rok:

Mat. internetowe

„Nigdy nie walczę z chorobami. Nawet dziś. Mieszka w twoim ciele coś, z czym nawet nie warto się zmierzyć. Natura zrobi wszystko, żeby cię zniszczyć prędzej czy później.

(…)

Piszesz, że Twoje ciało jest dla Ciebie partnerem niezawodnym. Tymczasem płata Ci różne psikusy: słyszysz nieustannie szumy, głuchniesz, Twoje oczy deformują obraz świata. Jak naprawdę czujesz się z własnym ciałem?

To jest mój samochód. Moje ciało jest moim samochodem. (…) nie można wymagać od samochodu po wypadku idealnej sprawności.(…) Ten samochód nie jest w końcu tak całkiem mój, został mi użyczony na chwilę, w końcu się zepsuje i trzeba się będzie ewakuować. Więc trzeba go zużyć jak najlepiej. Jest po prostu materiałem do wykorzystania, jest polem do eksploatacji”*

Pasaż Róży, Joanna Rajkowska, fot. Bartosz Księżak, mat. internetowe

No właśnie, natura zrobi wszystko by prędzej czy później zniszczyć. Po wypadku w 2007 roku zdałam sobie sprawę, że epoka poczucia bycia wszechmocnym i nie do zdarcia z punktu widzenia młodości się bezpowrotnie skończyła. Ciało pokazało boleśnie swoją fizyczność. Powiedziało stop. Wzięło mnie za pysk i powiedziało: to już nie czas na bycie nie do zdarcia. Przez te lata czucia bólu ciała czułam, że faktycznie mieszka we mnie coś obcego, co mnie zagarnia i mówi mi, że pewna epoka się skończyła. Leżąc w szpitalach obserwowałam ludzi, którzy mieli różne reakcje. Pamiętam kobietę, która z torakochirurgii musiała pojechać na onkologię – pusty wzrok i totalna rezygnacja z walki. Zrozumiałam jej ból psychiczny po latach w grudniu tamtego roku podczas pobytu właśnie na oddziale onkologii. I blizny po operacjach są coraz większe, oczywiście te fizyczne. Dlatego czasem z pobłażaniem patrzę na młodych myślących, że są wieczni, niezniszczalni. Ich czeka to samo co mnie, tylko może później, niekoniecznie z powodu wypadku.

Gorszy od bólu fizycznego jest ból psychiczny. On potrafi zrobić z człowieka wraka. Fizyczność da się wytrzymać, jest ona do przejścia. A Imaginarium psychiki potrafi ściągnąć w otchłań.

Tu można jedynie powiedzieć: moje kochane ciało słucham Cię. I odpuszczać.

*Cytat pochodzi z książki: Artur Żmijewski  „Drżące ciała – rozmowy z artystami”, seria Krytyki Politycznej, t 2, Bytom – Kraków, 2006