Jak to jest z tym implantem?

Chłopcy z implantem, mat. internetowe

Od lat toczy się dyskusja w środowisku głuchych o słuszności implantowania dzieci i dorosłych. W tej chwili jest to wielka machina biznesu medycznego (flagowe Światowe Centrum Słuchu prof. Henryka Skarżyńskiego w Kajetanach), ponieważ NFZ finansuje w 100 procentach zabiegi implantu usznego.

Jakiś czas temu była zbiórka na FB i innych portalach na implant dla dziecka. Dziecko już miało 1 implant i czeka obecnie  w kolejce na drugi implant (długość oczekiwania około 2 lata). Zdaniem rodziców jest to zbyt długi okres i rozpoczęli zbiórkę pieniędzy na drugi implant. Cała ta impreza kosztuje ok 100 tysięcy. Jestem w stanie zrozumieć desperację rodziców, ich nadzieje, ich wszechogarniającą miłość do dziecka itp.  Oczywiście przy tej zbiórce wymowa całego zachęcania do zbiórki bije po oczach tym, że głuchota jest tragedią. Samo implantowanie nie ma w sobie nic złego, ale wymowa całej tej zbiórki jest oparta na przesłankach negatywności głuchoty. I dziecko później być może będzie miało wtłaczane do głowy, że głuchota jest be. I kompleksy i późniejsze problemy w społeczeństwie potem dojdą. Niezależnie od wszystkiego implant nie czyni cudu. Jest zwyczajną protezą, tyle, że sam zabieg operacyjny może mieć skutki uboczne w postaci zaburzeń błędnika równowagi, szumów usznych, odrzucenia implantu przez organizm  itp. (jest grupa osób, która ma usunięty implant z powodu efektów ubocznych).

Przykład ulotki o słyszeniu obuusznym, mat. internetowe

Historie cudów są zniewalające, ale one nie ukryją podstawowego faktu: implant nie zastąpi słuchu ani też nie uwolni od etykietki bycia osobą głuchą.

Odrębną sprawą jest to, że spora część osób implantowanych nie jest akceptowanych przez środowisko głuchych z najważniejszego powodu: nie migania. Implant to takie zuo dla rozwoju świadomości Kultury Głuchych. Implantowiec, który miga i chętnie wrasta w Kulturę Głuchych jest akceptowany. Nie miga, to niech mówiąc delikatnie, spada z towarzystwa.

No i z zaciekawieniem przeczytałam, że organizowany jest Festiwal dla osób z wadą słuchu implantowanych i uzdolnionych  w zakresie muzyki w Centrum w Kajetanach. Nazwa angielska nieprzypadkowa: Beats of Cochlea, w końcu sponsorem jest firma produkująca implanty Cochlear.

Ze strony festiwalu (I Międzynarodowy Festiwal Muzyczny Dzieci, Młodzieży i Dorosłych z Zaburzeniami Słuchu „Ślimakowe Rytmy”): Festiwal to autorski projekt Profesora Henryka Skarżyńskiego, który w 1992 roku jako pierwszy w Polsce przeprowadził operację wszczepienia implantu ślimakowego osobie niesłyszącej. Celem wydarzenia jest pokazanie światu, że dzięki osiągnięciom współczesnej nauki i medycyny problemy ze słuchem nie są przeszkodą do profesjonalnego zajmowania się muzyką czy rozwoju talentu wokalnego.

Dla zaciekawionych podaję link: festiwal.ifps.org.pl/2015/07/i-miedzynarodowy-festiwal-muzyczny-dzieci-mlodziezy-i-doroslych-z-zaburzeniami-sluchu-slimakowe-rytmy/

Mam mieszane uczucia, ale w końcu ja się nie zajmuję muzyką tylko sztukami wizualnymi.

Ale budzi się we mnie takie zdziwienie, że aż musiał powstać taki odrębny Festiwal dla implantowców. Nie przypuszczam, ze stricte z powodów altruistycznych.

Biznes to biznes.